Przypominacie sobie, jak wyglądały Wasze początki z fantastyką? Swoje
kojarzę z takimi grami, jak Baldur’s Gate i Icewind Dale, a następnie z
książkami – pierwszą, którą sobie kupiłam, był Eragon Christophera Paoliniego. Choć od tego czasu gust mocno mi
się zmienił, wciąż z sentymentem wspominam, jak zachwycałam się światem
nieustraszonych poszukiwaczy przygód, smoków, elfów, krasnoludów i klasycznej
magii.
Dlaczego o tym piszę? Niedługo na rynku ma się ukazać Kolekcja pośmiertnych portertów – książka autorstwa Maćka
Jakubskiego, którego część z Was może lepiej kojarzyć jako elda, dawnego redaktora
czasopisma CD-Action. Tak się złożyło, że miałam okazję być jednym z pierwszych
czytelników jego utworu, a Kolekcja pośmiertnych
portretów spodobała mi się właśnie dzięki temu, że Maciek Jakubski wrócił w
niej do fantastycznych korzeni. Zrobił to jednak w sposób bardzo oryginalny. Na
czym polega owa oryginalność? Przeczytajcie dzisiejszego posta, który wyjątkowo
nie jest poświęcony tematom okołoplanszówkowym, a zawiera moją recenzję Kolekcji!
![]() |
Foto: https://www.facebook.com/kolekcja.posmiertnych.portretow/ |
Historia zaczyna się w momencie,
kiedy czarodziej Alkkenstan... umiera. Brzmi to
bardziej jak zakończenie opowieści, a nie jej początek, prawda? Paradoksalnie śmierć nie staje się jednak przyczyną rozdzielenia, a
zjednoczenia bohaterów. Alkkenstan budzi się bowiem jako nieumarły z ogromną
wolą życia. Mag-truposz szykuje się do odwiedzin u starego przyjaciela z czasów
szkolnych, nekromanty Nyteshada, licząc na jego pomoc. Gdyby to jednak było
takie proste, nie byłoby przygody! Dwójka bohaterów wyrusza we wspólną podróż,
mając na celu odnalezienie osób zdolnych przywrócić Alkkenstana do świata
żywych nie-trupów. Po drodze przyjdzie im spotkać wiele osób. Niektórzy będą
chcieli im pomóc, inni do nich dołączyć, a jeszcze inni – zabić. Bo niby jaki
może być pierwszy odruch, kiedy widzi się chodzącego martwiaka?
Fabuła może na pierwszy rzut oka wydawać się wręcz szablonowa.
Faktem pozostaje, że wspólne dążenie do celu jest bardzo popularnym motywem.
Bohaterowie wędrują przez lasy i góry, mierzą się z niebezpieczeństwami i
przeżywają przygody. Jak przyznaje sam Jakubski, punktem wyjścia stała się dla
niego tradycyjna fantastyka i początkowo może się wydawać, że Kolekcja pośmiertnych portretów będzie
utrzymana właśnie w takim klimacie. W końcu znaleźli się tu potężni
czarodzieje, mroczni nekromanci, przebiegli złodzieje i mocarni wojownicy,
zjednoczeni wspólnym celem.
W rzeczywistości jednak książka jest pod tym względem na swój sposób
innowacyjna. Generic fantasy zostało tu wrzucone do jednego kociołka ze
steampunkiem, karkonoskimi legendami i... sporą dozą poczucia humoru! Naprawdę,
niektóre fragmenty sprawiają, że nie sposób się nie zaśmiać albo chociaż
uśmiechnąć pod nosem. Dzięki temu lektura staje się przyjemniejsza. Ciekawym
zabiegiem jest również połączenie pozbawionego techniki świata
ludzi ze steampunkiem w wykonaniu krasnoludów.
Przedstawiciele tej rasy z czasem stają się najważniejszym zbiorowym bohaterem drugoplanowym, a stworzone przez nich wynalazki czasem przysparzają postaciom zmartwienia, a czasem ratują im skórę. W tle natomiast toczy się zimna wojna między gatunkiem ludzkim i krasnoludzkim. Wyżej wspomniane karkonoskie legendy nie stanowią już takiego kontrastu, choć wciąż pozostają interesującym elementem utworu. Związane z nimi fragmenty są nie tylko ciekawe, ale również pozwalają się czegoś dowiedzieć o naszych rodzimych legendach. Jak widać, wykreowany przez Jakubskiego świat, na pierwszy rzut oka schematyczny i banalny, tak naprawdę kryje w sobie wiele niespodzianek.
Przedstawiciele tej rasy z czasem stają się najważniejszym zbiorowym bohaterem drugoplanowym, a stworzone przez nich wynalazki czasem przysparzają postaciom zmartwienia, a czasem ratują im skórę. W tle natomiast toczy się zimna wojna między gatunkiem ludzkim i krasnoludzkim. Wyżej wspomniane karkonoskie legendy nie stanowią już takiego kontrastu, choć wciąż pozostają interesującym elementem utworu. Związane z nimi fragmenty są nie tylko ciekawe, ale również pozwalają się czegoś dowiedzieć o naszych rodzimych legendach. Jak widać, wykreowany przez Jakubskiego świat, na pierwszy rzut oka schematyczny i banalny, tak naprawdę kryje w sobie wiele niespodzianek.
Jeśli chodzi o akcję, najwyraźniej właśnie do niej Jakubski przywiązał
największą wagę. Ciągle coś się dzieje – pościg, ucieczka, walka, intryga... Czy to zaleta? Z pewnością dzięki temu książkę czyta się
szybko, choć jednocześnie należy przyznać, że Kolekcja pośmiertnych portretów
nie jest utworem, który spodoba się wymagającym czytelnikom, lubiącym skomplikowane,
wielowątkowe powieści. Powinna za to przypaść do gustu każdemu, kto lubi
poczytać przyjemną lekturę do poduchy albo po prostu posiedzieć przy lekkiej
w odbiorze książce. Będzie to też dobry
utwór dla młodszych sympatyków fantastyki, gdyby nie to, że trup ścieli się tu
gęsto! Maciej Jakubski nie oszczędzał swoich bohaterów. Nie bez
powodu poszczególne księgi noszą nazwy Czarna
śmierć i Biała śmierć!
To wszechobecne umieranie może czasami budzić smutek, gdyż kreacja
bohaterów jest plusem książki. W Kolekcji
pośmiertnych portretów autor charakteryzuje swoje postaci w sposób pośredni.
Przez większość utworu nie zagłębia się w ich przeszłość, choć w utworze znajdą
się krótkie momenty jej poświęcone. Cechy bohaterów widać jednak przede wszystkim na
podstawie ich zachowania w poszczególnych sytuacjach. Taki pośredni sposób
prezentacji może być zarówno plusem, jak i minusem. Niektórzy nie lubią bycia „zanudzanym” rozwlekłymi opisami minionych dziejów
oraz wydarzeń, które ukształtowały bohaterów, inni z przyjemnością czytają
takie fragmenty. Mimo to, dzięki wspomnianym fragmentom, w których Jakubski
opisuje przeszłość postaci można powiedzieć, że również ten drugi typ
czytelników znajdzie w Kolekcji pośmiertnych portretów coś dla siebie.
Przede wszystkim jednak tę książkę należy polecić miłośnikom niewymagających klimatów. Będą oni mieli możliwość przeżycia wraz z bohaterami
ich niezwykłych przygód, a także poznają świat, będący odskocznią od tak dobrze
znanych, standardowych uniwersów generic fantasy. Stanowi on ciekawe tło dla
historii, która, choć prosta, potrafi naprawdę wciągnąć. Biorąc pod uwagę, że
przy całej jego prostocie utwór czyta się z wielką przyjemnością, myślę, że tę
książkę można polecić każdemu, kto lubi poczytać coś lekkiego i jednocześnie
interesującego. Sama również polecam Wam, żebyście zatrzymali się na chwilę w
księgarni, gdy za jakiś czas na półce rzuci Wam się w oczy tytuł Kolekcja pośmiertnych portretów!
Recenzja powstała na potrzeby portalu Insimilion.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz