Z Żyrafometrem spotkałam się po raz pierwszy podczas jednego z
wieczorów planszówkowych, organizowanych w Krakowie przez Pad czy Pionek. Gra jest
przeznaczona dla 1-8 osób, wydawało się więc, że może się sprawdzić jako lekki
tytuł na wieczorne spotkanie w towarzystwie znajomych. Faktycznie, była
niewymagająca i przyjemnie się przy niej siedziało, ale to nie do końca zasługa
gry…;)
Jak grać?
Zasady są banalnie proste. Na
stole układa się karty z pytaniami, żółte kryształki oznaczające punkty oraz dwie
plansze: jedną służącą do umieszczania pytań w ponumerowanych miejscach oraz
drugą, na której gracze będą oznaczać swoje odpowiedzi. Każdy z nich dobiera żetony
w wybranym kolorze. Na jednej ich stronie widnieje rysunek żyrafy, a na drugiej
– cyfra od 1 do 6. Podczas tury na planszy z numerami umieszcza się sześć kart
pytań. Wszystkie dotyczą jakiejś liczby, na przykład „Ile razy w ciągu doby
mruga człowiek” albo „Ile miliardów lat ma Wszechświat?”. Chodzi o to, by oszacować,
która odpowiedź będzie miała najmniejszą wartość liczbową, a która najwyższą. Spośród
swoich żetonów wybiera się te oznaczone odpowiednimi cyframi i umieszcza na
planszy odpowiedzi – żeton z numerem pytania z odpowiedzią o najmniejszej wartości
po stronie z minusem, a żeton z numerem pytania z odpowiedzią o największej (w
obu przypadkach zdaniem gracza) wartości po stronie z plusem. Za każdą
prawidłową odpowiedź otrzymuje się kryształek, a ten, kto na koniec gry ma ich
najwięcej, wygrywa. Gra trwa 7 tur.
Ocena
Na pierwszy rzut oka pomyślałam,
że będzie to jakaś prosta gra imprezowa. Po rozłożeniu – że jest przeznaczona
raczej dla dzieci. Natomiast po rozgrywce – że może i było wesoło, ale…;)
Domyślam się, że miała to być gra
oparta częściowo na szacowaniu, a częściowo na wiedzy. Przeważnie jednak
sprowadza się do strzelania na ślepo, gdyż trudno wyczuć różnicę między „szerokością podkowy dla pchły w milimetrach” (poważnie, pojawiło się pytanie o to) a tym, „ile milimetrów rocznie
rośnie perła”. Podobnie jest w przypadku większości pytań. Wiedzę trzeba by
mieć tu bardzo szeroką i dokładną, a zgadywanie na dłuższą metę robi się nudne.
Jedyna zaleta? Można dowiedzieć się czegoś ciekawego. Fakt, grało nam się przyjemnie,
bardziej jednak dzięki towarzystwu i żartom rzucanym pod adresem niektórych
pytań.
No i dlaczego Żyrafometr?! Pewnie po to, żeby jakieś kolorowe
obrazki przyciągnęły dzieci, bo poza pudełkiem i grafikami gra nie ma z
żyrafami nic wspólnego. Taka zachęta może i mogłaby zadziałać, ale jeśli adresatami mieli być właśnie najmłodsi, to prawie na pewno sobie nie poradzą, a rozrywkę
będą czerpać co najwyżej ze zgadywanki.
Podczas rozgrywki rzuciłam: „Wiecie,
czego mi tu brakuje?”. Znajomy odpowiedział: „Żeby coś się działo?”.
Właściwie to miałam na myśli jakiś znacznik tur, bo gubiliśmy się w liczbie
tych już rozegranych, ale cóż… Cokolwiek by nie powiedzieć, utrafił w sedno. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz