piątek, 21 kwietnia 2017

Recenzje #10: Blood Rage

Blood Rage to duma mojej planszówkowej kolekcji. W tej opracowanej przez Erica Langa i wydanej w Polsce przez Portal Games, przeznaczonej dla 2-4 graczy grze strategicznej gracze wcielają się w żądnych sławy, nieustraszonych wojowników z północy. Szykowałam się do tego zakupu, odkąd tylko zetknęłam się z prototypem na zeszłorocznym Portalkonie. Sam wygląd – zarówno pudełka, jak i jego zawartości – zapowiadał, że tytuł nie należy ani do prostych, ani do szybkich, a nad planszą będzie się działo. Innymi słowami, wyglądało to zupełnie jak coś dla mnie :) Dziś Blood Rage zajmuje honorowe miejsce na półce, a ja wciąż nie potrafię przestać się nim zachwycać. Dlaczego? Zapraszam do lektury recenzji!


Jak grać?
Przed przystąpieniem do rozgrywki należy odpowiednio przygotować planszę. Jest ona podzielona na 8 prowincji, otaczających serce krainy – Yggdrasil, legendarne drzewo życia. W zależności od liczby graczy część z nich losowo wyklucza się z gry już na samym początku, kładąc na nich odpowiednie znaczniki. Na pozostałych rozkłada się żetony nagród, przyznawanych za ich plądrowanie. Obok planszy głównej umieszcza się kartę Epok, a na niej – znaczniki oznaczające prowincje, które zostaną zniszczone w późniejszym etapie rozgrywki, oraz kartę Walhalli. W pobliżu muszą znaleźć się również figurki potworów oraz potasowane talie z numerami 1, 2 i 3. Oprócz tego każdy gracz dostaje zestaw figurek z podstawkami w odpowiednim kolorze (jeden Jarl, ośmiu Wojowników i jeden Drakkar), kartę klanu i żetony, za pomocą których będzie oznaczał wysokość odpowiednich statystyk – wartość szału oraz wskaźniki oznaczające dozwoloną liczbę posiadanych na planszy figurek i liczbę punktów zdobywanych za wygraną walkę. Od tej pory rozgrywka będzie toczyć się przez 3 rundy, nazwane Epokami.


Każda Epoka składa się z 6 etapów:
1. Dary bogów – to po prostu draft. Każdy gracz dostaje określoną liczbę kart, ogląda je, wybiera jedną, odkłada ją na stół przed sobą i przekazuje w lewo do momentu, aż dostanie ostatnią. W ten sposób powstaje talia, którą będzie się posługiwał w danej Epoce.
2. Akcja – najważniejszy aspekt rozgrywki i esencja całej gry. Gracze deklarują kolejno wykonywane działania i realizują je, pamiętając, że każde z nich kosztuje ich punkty tytułowego Szału. Do wyboru jest tu:
  • Najazd, czyli umieszczenie figurki w określonej prowincji
  • Wymarsz, czyli przesunięcie figurek do niezajętej, sąsiedniej prowincji;
  • Rozwinięcie, czyli zagranie karty Rozwinięcia na własny klan i tym samym wzmocnienie go;
  • Wyprawa, czyli zagranie karty Wyprawy, polegające na położeniu jej rewersem do góry przy swojej karcie klanu (efekty wypraw rozpatruje się na koniec Epoki);
  • Plądrowanie, czyli atak na prowincję. Gdy jedna osoba deklaruje plądrowanie, gracze mające swoje figurki w sąsiednich obszarach mogą do niej dołączyć. Każdy z nich zagrywa wówczas po jednej karcie, co daje możliwość zapewnienia sobie dodatkowych bonusów. Po zsumowaniu wskazanej na niej wartości oraz siły swoich wojowników gracz, który osiągnął wyższy wynik, wygrywa. Odrzuca wykorzystaną kartę, odwraca żeton nagrody, przyznaje sobie opisaną na nim nagrodę (zwiększenie jednej ze statystyk) oraz punkty chwały za pokonanych wrogów. Przegrany przesuwa swoje figurki do Walhalli. Nie można dwa razy zaatakować tej samej prowincji.
Gdy wartość Szału spadnie do zera, gracz nie może już podejmować akcji wymagających jego zużycia i czeka na koniec rundy. Można również w dowolnym momencie spasować.

3. Odrzucenie kart – gracze zachowują jedną, niewykorzystaną kartę z danej Epoki, a pozostałe odrzucają.
4. Wyprawy – rozpatrywanie zagranych wcześniej kart Wypraw. Jeśli ich wymagania (dotyczące dominacji w prowincjach) zostały spełnione, dany gracz uzyskuje odpowiednią liczbę punktów chwały.
5. Ragnarok – na wskazaną na karcie Epok prowincję spada kataklizm, zabijając wszystkich obecnych tam wojowników i wykluczając ją z dalszej rozgrywki. Gracze, którzy stracili w Ragnaroku swoje figurki, uzyskują za nie punkty chwały.
6. Powrót z Walhalli – figurki, które w trakcie rundy trafiły do Walhalli, wracają do graczy.

Po zakończeniu Epoki należy przewrócić wszystkie żetony nagród rewersem do góry, nie zmieniając ich położenia, po czym można rozpocząć kolejną, drugą Epokę. Gdy trzecia dobiegnie końca, gracz, który zdobył najwięcej punktów chwały, okrywa swój klan sławą najświetniejszych wojowników.



Ocena
Trudno mi powiedzieć, za co bardziej podziwiam Blood Rage’a. Czy jest to świetne zgranie ze sobą różnorodnych elementów skomplikowanej mechaniki, dbałość o to, by gracze mogli wczuć się w opisywane uniwersum, czy może przepiękne wykonanie? Warto powiedzieć coś o każdym z tych aspektów.

Mechanika daje ogrom możliwości, dzięki czemu turę da się rozegrać na mnóstwo różnych sposobów. Za każdym razem można postawić na inną taktykę, inaczej wykorzystywać wojowników, w inny sposób rozwijać własny klan, zagrywać różne karty. Ponieważ w rozgrywce nie wykorzystuje się wszystkich, nawet po kilku partiach gra nie robi się powtarzalna. Jednocześnie gracz jest zmuszony do planowania każdego kroku, może jednak próbować też przewidywać działania swoich przeciwników i zapobiegać im. Musi umiejętnie rozpatrywać wady i zalety podejmowanych akcji. Yggdrasil, choć kuszący z uwagi na to, że za wygraną na tym polu dostaje się największe nagrody, może nie być najlepszym miejscem na walkę. Ten obszar jako jedyny nie posiada limitu umieszczonych w nim figurek, a ponadto sąsiaduje z każdym z pozostałych. Oznacza to, że wszyscy gracze ze wszystkich prowincji mogą włączyć się w walkę i nikt nie może być pewny wygranej. Ważny jest także wybór drogi rozwoju swojego klanu, zastanowienie się, w co inwestować – w punkty szału, konieczne do wykonywania akcji, a może w którąś z pozostałych trzech zdolności? A może we wszystko po trosze? Lepiej wzmocnić siłę wojowników czy pójść na wyprawę? Istnieje tak wiele opcji, że nie sposób opisać je w krótkiej recenzji. Jedno jest pewne – każda decyzja może przynieść zarówno korzyści, jak i straty! 


Co więcej, karty nieprzypadkowo zostały podzielone na osobne talie dla każdej Epoki. Kolejne są bowiem coraz silniejsze, co sprawia, że nawet jeśli w początkowej turze nie udało się wybić, nic nie jest stracone. Oprócz tego twórcy Blood Rage’a opracowali wiele sposobów na zdobywanie punktów chwały. Ważne jest nie tylko plądrowanie i wygrane bitwy, ale też realizacja wypraw. Natomiast punkty przyznawane na koniec gry za wysoki poziom statystyk klanu potrafią w ostatniej chwili zmienić zwycięzcę! Ciekawym rozwiązaniem jest również to, że potwory nie zawsze są wrogami. Dociągnięte karty umożliwiają przyzywanie monstrów, które staną po stronie gracza. Ponadto wiele z nich dysponuje umiejętnościami specjalnymi, potrafiącymi znacznie pomóc klanowi.

Samo wykonanie wspomnianych figurek również stanowi atut gry. Na lodowym olbrzymie widać pojedyncze włoski, na smoku morskim – rozbryzgi wody. Można je również pomalować, jeszcze bardziej uatrakcyjniając aspekt wizualny. Gdybym nie bała się, że mi nie wyjdzie i zniszczę to piękno, na pewno bym spróbowała ;) Sama plansza również wygląda niesamowicie. Widać tu dbałość o szczegóły, o której pisałam przy okazji Vikings Gone Wild (i znów wikingowie!), że bardzo ją cenię w planszówkach. Wszystko wygląda estetyczne i czytelne, a nazwy prowincji nawiązują do mitologii skandynawskiej. Również w instrukcji widać odniesienia do niej. Wyjaśniono tam na przykład, dlaczego za śmierć w Ragnaroku przyznawane są punkty – w końcu każdy wiking marzy o pełnej glorii śmierci w ogniu tego kataklizmu, wiedząc, że czeka na niego wieczna chwała w Walhalli! To drobiazgi, które jednak razem wzięte tworzą wspaniałą całość.


Czy wśród tych superlatyw znajdę jakąś wadę Blood Rage’a? Tak, nawet dwie. Po pierwsze, niezbyt podoba mi się wariant na 2 graczy. Choć wówczas na początku wyklucza się 3 prowincje, na planszy i tak jest bardzo luźno, a sama rozgrywka zaczyna sprowadzać się do powtarzalnych, naprzemiennie wykonywanych akcji. Słyszałam, ze nie wszystkim to przeszkadza, ja jednak wolę zebrać trójkę lub czwórkę, jeśli mam ochotę na tę grę. Po drugie, instrukcja jest trochę chaotyczna. Autorzy skaczą w niej po tematach, opisując elementy rozgrywki w dziwnej kolejności, przez co można się trochę pogubić i często trzeba wracać parę stron wcześniej, by przypomnieć sobie jakąś zasadę. 

Biorąc jednak pod uwagę całość, są to nieznaczne minusy. Blood Rage naprawdę jest jedną z najlepiej dopracowanych, najciekawszych gier strategicznych, w jakie miałam okazję grać. Partia wcale nie jest taka długa (trwa około 1-1,5h ) czas przy niej spędzony mija szybko dzięki aktywnej interakcji między graczami, a oczy cieszą się na widok świetnych figurek. Szczerze polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz